czwartek, 10 maja 2018

J. B. Quadro

Jan Baptysta Quadro, architekt pochodzący z Lugano (dziś miasto we włoskojęzycznej części Szwajcarii). Zawdzięczamy mu poznański Ratusz. Pojawia się w mojej powieści „Dwunasta warstwa”. Jego postać możecie poznać bliżej na wystawie w Muzeum Literackim Henryka Sienkiewicza, na Starym Rynku w Poznaniu, w kamienicy, która kiedyś należała do Quadro, a którą stracił. Dlaczego? Wystawa odpowie na to pytanie, a ja przedstawiłem własną wizję.

(…)
„Na kryształowej ścianie wyświetliła się druga postać, którą Florencja skądś znała. Włosy do ramion, wysoki kapelusz, długi płaszcz przewieszony przez ramiona, smukła regularna i spokojna twarz, w ręku starożytne przybory do pisania i rysowania.
− Jesteś Jan Baptysta Quadro. – Przypomniała sobie, że widziała tę rzeźbę osadzoną w narożniku kamienicy między Starym Rynkiem a ulicą Zamkową, w świecie cyfrowych fotografii.
− Giovanni Battista di Quadro we własnej osobie, a właściwie jej wspomnieniu – potwierdził. – Czy wiesz Florencjo, że pochodzimy z tego samego narodu.
− Narody wymieszały się dawno temu – poinformowała.
− Może to i dobrze. Już w moich czasach ludzie podróżowali po całym kontynencie, chociażby ja. Zakotwiczyłem w tym mieście.
− Zaprojektowałeś ten piękny Ratusz. – Cardiff wyraził swój podziw.
− Dzieło mojego życia – rozmarzył się Quadro. – Szkoda, że już go nie ma – dodał ze smutkiem. – Zaprojektowałem również budynek Wagi Miejskiej, kamienice na Starym Rynku. Nie o tym jednak chciałem mówić. Posiadałem kiedyś twój Ametyst. Podarował mi go jeden z rajców miejskich, kiedy podpisałem z władzami Poznania kontrakt na przebudowę Ratusza. To była połowa szesnastego wieku. Mówił, że to na dobry początek, i miał rację. Nie mogłem narzekać, realizowałem swoje projekty, kształtowałem miasto, zostałem architektem miejskim. Zgromadziłem okazały majątek, miałem swoje kamieni-ce, łaźnię i winiarnię. Wiodło mi się, byłem spełniony zawodowo i materialnie. Sądziłem, że zapewniłem sobie spokojną i dostatnią starość. Kończąc działalność zawodową, podarowałem Ametyst jednemu z urzędników miejskich. Taki gest człowieka, który wszystko ma. Od tego momentu opuściło mnie szczęście, popadłem w kłopoty finansowe. Straciłem swoją fortunę. Mu-siałem wynieść się ze Starego Rynku i wprowadzić się do skromnego mieszkania przy ulicy Masztalarskiej. Zmarłem w zapomnieniu. Popełniłem błąd, pozbywając się Ametystu. Lepiej już było podarować urzędnikowi jedną z moich kamienic. Nie oddawaj nikomu Ametystu, Florencjo. Pilnuj go.”