W kolejnych
dniach było podobnie. Nie mógł uwolnić się od natrętnego wrażenia, że utracił
kogoś bliskiego. Wyobrażał sobie, że to on jest bohaterem książki i wyciąga ją
ze świata magii, wyrywa z rąk tamtych istot, aby mogli być na zawsze razem.
Przeczytał książkę jeszcze raz, później czytał fragmenty z udziałem Weroniki,
dialogi, opisy jej wyglądu. W uszach niemal słyszał pożegnalne słowa, jakie
wypowiada na zakończenie powieści. Czytając czuł, że jest odrobinę bliżej niej,
a jednocześnie towarzyszył mu narastający żal, że jest to tylko złudzenie
bliskości.
W Internecie
poszukiwał informacji o książce i autorze, który okazał się późnym debiutantem.
Czytał streszczenia, recenzje. Książka była oceniania bardzo różnie, przy czym
przeważały krytyczne opinie, zaś entuzjastycznych nie znalazł żadnych, co
najwyżej ktoś napisał, że można przeczytać i tyle. Ogólnie nie cieszyła się
wielkim wzięciem. Dokopał się krótkiego wywiadu z autorem, który okazał się
jednak mężczyzną. Nazywał się Albin Kowalik i przez wiele lat pracował, jako
nauczyciel geografii. Dwa lata temu porzucił tę profesję. Czym zajmował się
obecnie, z czego się utrzymywał, tego nie ujawnił. Nie chciał również zdradzić
czy będą kolejne powieści. Wreszcie na jednym z portali poświęconych fantastyce
pojawiła się in-formacja o spotkaniu, które ma obyć się Poznaniu, w pubie
Ameba, przy ulicy Piekary, z udziałem trzech miejscowych autorów książek o tej
tematyce, w tym tego, którego poszukiwał.
Na spotkaniu
usiadł w drugim rzędzie i przez pierwszą część uważnie obserwował pisarza. Mógł
mieć około pięćdziesiątki albo może trochę więcej. Czerwonawa, zniszczona twarz
i zmęczone oczy, nie wiadomo – pracą, życiem lub tym spotkaniem, utrudniały
dokładne określenie wieku. Włosy koloru lisiej sierści, gdzieniegdzie ozdobione
już były srebrzystymi pasemkami. Przyszło najwyżej kilkanaście osób. Spotkanie
miało jałowy przebieg. Właściciel dwoił się i troił, aby ożywić atmosferę i
zachęcał do zadawania pytań. Ucieszył się widząc uniesioną w górę jego rękę.
- O chcesz
zadać pytanie. Jak masz na imię? – Mówił do wszystkich na ty licząc, że dzięki
temu klienci poczują się jak w u siebie w domu.
- Maciej.
- Maciek.
Świetnie – entuzjazmował się prowadzący. - Proszę. Do kogo kierujesz pyta-nie
Maciek. Wspólne do wszystkich trzech autorów …
- Nie, do
pana Albina Kowalika – uprzedził Maciej. Spojrzał z niechęcią na gospodarza.
Nie cierpiał zdrobnienia swojego imienia. - Dlaczego nie chce pan napisać kontynuacji
swojej ostatniej książki?
Kowalik
początkowo zachowywał się tak, jakby pytanie nie padło pod jego adresem.
Ociągając się odpowiedział leniwie, że stworzył powieść, która ma swój początek
i koniec i jako taka jest sfinalizowana. Nie widzi sensu dopisywania kolejnej
części.
- Dlaczego
nie stworzyć historii o tym jak Weronika wyrywa się z wymiaru magii i po-wraca
do naszego świata? – Upierał się Maciej.
- A po co? –
Odburknął Kowalik. – Weronika chciała tam zostać.
- Z książki
nic takiego nie wynikało – nie ustępował Maciej. – Dawało się wyczuć jej żal,
że już nigdy nie zobaczy ukochanego.
- Z
ukochanymi tak w życiu bywa – stwierdził niezbyt oryginalnie Kowalik. –
Uznałem, że w wymiarze magii będzie jej lepiej – zakończył temat.
Maciej nie
odezwał się więcej podczas spotkania. Padło jeszcze kilka ogólnych pytań i
ogólnych wypowiedzi o literaturze, a potem wszyscy zajęli się już konsumpcją
piwa przyprawioną rozmowami o sporcie, seksie i filmach. O literaturze szybko
zapomniano.
Kowalik dopił
swoje piwo, które sączył podczas spotkania i zaczął zbierać się do wyjścia.
Maciej podążył za nim i zatrzymał go przed drzwiami wyjściowymi.
- Nazywam się
Maciej Sosnowski – przedstawił się kompletnie. - Chciałbym pana prze-konać do
zmiany zdania i napisania kontynuacji książki – mówił patrząc Kowalikowi w oczy
życzliwym wzrokiem.
Pisarz
westchnął ciężko i zmarszczył obwisłe policzka.
- Mówiłem
już, że nie planuję kolejnej pozycji. Cieszy mnie, że książka tak pana
poru-szyła, ale to była moja jednorazowa przygoda literacka. Życzę wszystkiego
dobrego.
To mówiąc
chwycił za klamkę, ale Maciej pozwolił tak łatwo się zbyć.
– Ta
dziewczyna zasługuje na lepszy los, młoda, inteligentna i pełna życia,
seksowna…
Kowalik po
raz pierwszy przyjrzał się Maciejowi z większą uwagą. Utkwił w nim wzrok i
wycelował pulchny paluch.
- Mówimy o
postaci literackiej z powieści z gatunku fantastyki, pan tymczasem zachowuje
się tak jakby to była żywa osoba, którą ja skrzywdziłem. Obawiam się, że
zbytnio przejął się pan tą historią. Zalecam większy dystans i być może seans u
psychoterapeuty, albo jeszcze coś innego. Seans z prostytutką. Może to wypełni
panu pustkę. Teraz proszę zostawić mnie w spokoju, bo będę musiał poprosić
właściciela, aby wezwał ochronę.
To mówiąc
zniknął za ciężkimi, drewnianymi drzwiami, które zamknęły się twardym
szczęknięciem.
Maciej stał
przez chwilę w miejscu zastanawiając się czy wrócić do sali i porozmawiać z
innymi o książce i autorze. Gdyby okazało się, że podzielają jego opinię,
próbowałby namówić ich, aby razem naciskali na Kowalika i jego wydawcę,
przyparliby ich do muru wymuszając napisanie drugiej części. Szybko porzucił
ten zamiar. Obojętność sali na jego pytanie podczas spotkania nie rokowała
nadziei na realizację takiego scenariusza.
Szarpnął za
drzwi i wyszedł na zewnątrz. Łagodny chłód wiosennego wieczoru był jak balsam
po dusznym pomieszczeniu Ameby. Właściciel oszczędzał na klimatyzacji.
Rozejrzał się
dookoła. Po lewej zauważył jak Kowalik wsiada do swojego samochodu. Czym
prędzej dopadł zaparkowanego przy chodniku własnego auta. Dziesięcioletnie
suzuki swift ostatnio zaczęło sprawiać problemy, ale tym razem spisało się
dobrze zapalając bez problemu. Ruszył za volkswagenem golfem Kowalika obawiając
się, że kiedy ten doda gazu zostawi w tyle jego przestarzałego „japończyka”,
wyprodukowanego na Węgrzech. Na jego szczęście kierowca miał na koncie piwo,
więc starał się jechać maksymalnie wzorowo, sztywno przestrzegając ograniczeń
prędkości w mieście. Maciej, który na spotkaniu pił tylko colę, mógł zawiadomić
Policję, że jest świadkiem jak obywatel pod wpływem alkoholu prowadzi samochód,
ale nie o to mu chodziło. Chciał dowiedzieć się gdzie mieszka Kowalik.